Mógłbym wymienić na samym początku kilka wad Pajero, żeby mieć za sobą oczywistą część tekstu i odsiać osoby, które patrzą na ten samochód tak jak patrzy się na Golfa czy A4. W terenowym Mitsubishi liczą się zupełnie inne rzeczy. Stwierdzenie może i trywialne, ale niech posłuży za wstęp do testu. Naprawdę jest o czym pisać i w przypadku tego auta bynajmniej nie jest to spalanie czy prowadzenie na asfalcie.

 

Z wyglądu jest całkiem cywilne. No, może oprócz oklejenia, snorkla i bagażnika dachowego, które w prasowym Mitsubishi zapowiadają właściwości terenowe godne prawdziwego, old-schoolowego 4×4. W środku skóra miesza się z plastikami przeciętnej jakości, a kokpit po 75 tysiącach kilometrów przepraw pracuje na nierównościach wraz z zawieszeniem. Pajero nie pieści się ani z kierowcą, ani z pasażerami, których może swoją drogą zabrać aż 6. Z jednej strony duża ilość miejsca, niezłe wyposażenie i porządny system audio. Z drugiej zaś klekot, wibracje diesla tudzież głośny szum wiatru. Tak – niewiele takich aut już zostało w gamach modelowych różnych marek. Ale niewiele jest też na rynku nowych samochodów, które w terenie wjadą tak daleko jak Pajero.

Mitsubishi_Pajero_9

Mitsubishi nie jest SUV-em. Choć jego konstrukcja nie opiera się na ramie, a na nadwoziu samonośnym, nie sposób jest go porównać do nowych aut klasy Audi Q7 czy Mercedes GLE. Wymiary wydają się być zbliżone, ale na tym podobieństwa się kończą. Ponownie – mniej komfortu, więcej terenowych zdolności.

Pajero wykłada konkretne argumenty. Sterowany ręcznie napęd (dźwignią będącą jednak jedynie selektorem – napęd przestawia się elektronicznie), duży prześwit, a pod maską diesel o słusznym momencie obrotowym. Tylko spora masa własna potrafi zepsuć zabawę… lub ją rozpocząć jeśli daje Wam frajdę odkopywanie samochodu z piachu. Wiecie co? W tak piękną, marcową pogodę jaka towarzyszyła nam podczas sesji, łopatą machało się całkiem przyjemnie!

Pajero_lopata

Przyznaję – Pajero raz postanowiło osiąść na grząskim piachu do tego stopnia, by podwozie dotknęło gruntu. Fizyki się nie oszuka. Na dość zużytych oponach, przy dużej masie i luźnym podłożu, zdarzyła się nam przygoda, która wymagała odgarnięcia chyba kilkuset kilogramów piachu spod auta. Być może nie stało by się to, gdyby napęd był sterowany w 100% manualnie, tj. mechanicznie. Przez to, że operacja jest wykonywana elektrycznymi siłownikami, całość trwa na tyle długo, że w momencie zakopania, napędy wciąż były w trakcie załączania. Mój błąd – nie przełączyłem selektora napędu wcześniej, ale we Wranglerze by się to nie stało (tam dźwignią przełącza się napędy mechanicznie).

W każdym innym przypadku, na piaskowej pustyni raptem 20 minut drogi od Warszawy, Pajero dzielnie dawało sobie radę. Świetny kąt natarcia pozwolił atakować wzniesienia znacznie przekraczające możliwości założonego ogumienia, a prześwit dał możliwość jechania po mocno wyżłobionych w piasku koleinach. Generalnie, Pajero udało mi się przetestować w terenie naprawdę porządnie. Miejscówka nadawała się do tego doskonale. Zdjęcia nie oddają niestety wrażeń, jakie towarzyszą off-roadowi ze środka pojazdu, ale na niektórych fotkach zobaczycie, że teren był nie byle jaki. Swoją drogą, zdjęcia nie są tym razem mojego autorstwa. W typowy dla siebie sposób zapomniałem jednej z niezbędnych rzeczy. Tego dnia padło na baterię do aparatu, ale nic to – uratował mnie Piotr, który jeszcze przed postprodukcją dosypał sporo pustynnego klimatu do zdjęć. Więcej jego fotografii znajdziecie pod tym linkiem 😉

Mitsubishi_Pajero_1

Generowanie hurtowych ilości frajdy poza asfaltem ma oczywiście swoją cenę. Tak jak już wspomniałem, Pajero nie jest ani ciche ani nie nadaje się najlepiej na jedyny samochód w rodzinie. Jest zwyczajnie męczący. Da się nim poruszać całkiem żwawo, ale kręcenie się po ulicach miasta po prostu nie daje przyjemności. Niby nie brakuje zwrotności, niby zawieszenie gwarantuje jakiś tam komfort… Ostatecznie jestem niemal pewny, że z benzynowym silnikiem byłoby nieco lepiej. Klekot diesla jest męczący i ani trochę przyjemny. W terenie – nie ma sprawy. Dodaje to nawet charakteru. Ale słuchać tego dzień w dzień? Mogłoby to być wyzwanie, bo zlewający się w dudnienie dźwięk diesla trudno przykryć nawet całkiem głośnym zestawem audio (sygnowanym tradycyjnie przez Rockford Fosgate). Ten nie jest jednak bezużyteczny – gra mocno, czysto, a głośniki są umieszczone nawet po wewnętrznej stronie klapy bagażnika. Nagłośnienie na off-roadowy piknik przyjeżdża wraz z Mitsubishi. Jednostka centralna jest uzupełniona o zaawansowane ustawienia dźwięku, więc po kilku minutach spędzonych w menu da się dobrać naprawdę porządne ustawienia.

Czy jest sens abym wspominał o prowadzeniu po utwardzonych drogach? Może dla formalności – terenowe Mitsubishi pływa, buja się podczas każdego manewru i popiskuje oponami jak krążowniki w pościgach na amerykańskich filmach. Układ kierowniczy nie daje zbyt wiele precyzji, a kierownica, sięgając po oklepane porównania, przypomina koło sterowe.

Pajero_kierownica

Z początku zastanawiałem się, czy opisywać spalanie Pajero i w tym przypadku doszedłem do wniosku, że ma to większy sens – w końcu to diesel, który powinien być gotowy na długie wyprawy. Choć spalanie w terenie oscyluje w okolicach 20 litrów na setkę, nie musicie się obawiać – bak jest spory i starcza na wiele godzin. Po mieście zużycie wyniesie 13-15 litrów na 100 kilometrów. Jak na pojazd o aerodynamice akwarium – może być. Sądzę, że wersja Pajero bez wspomnianych na samym początku modyfikacji byłaby jeszcze mniej łakoma na olej napędowy.

Dawno nie jeździłem takim autem. Lubię, gdy testowany samochód pozostaje w pamięci na długo, a terenowy Japończyk zdecydowanie się do takich pojazdów zalicza. Oczywiście z tych, które testowałem niedawno najbardziej przypomina Wranglera, a jednocześnie ma od niego całkiem inny charakter. Jeep, niemalże wybebeszony i plastikowy przypomina przy nim Willysa. Ale sprawia też wrażenie bardziej bojowego w terenie, już wtedy gdy wyjeżdża z salonuPajero jest wyjątkowe i bardzo mnie cieszy, że takie auta są wciąż produkowane, jeżdżą w parkach prasowych i dają niesamowitą frajdę gdy tylko zjedziemy z asfaltu. Znakomity z niego kumpel gdy zapuścimy się w dalszy teren i choć zdarzyło mu się zakopać, to wiem że prawdopodobnie mogłoby się obyć bez tego typu przygód, gdyby za kierownicą siedziała osoba mająca większe pojęcie o off-roadzie. Ale dla przyjemności z jazdy wcale nie trzeba być ekspertem! Można równie dobrze rozsiąść się w skórzanym fotelu, załączyć 4×4 i totalnie bezstresowo pokonać kilka wzniesień, zahaczyć o błoto, a potem o strumyk z wodą. Zwłaszcza z tak zmodyfikowanym dolotem.

Pajero_teren

Nie ma sensu twierdzić, że Pajero nada się dla osób, które nie myślą o off-roadzie. Ale jeśli tylko chcą zacząć o nim myśleć i jeśli szukają sprawdzonej konstrukcji, która zawiezie ich w miejsca, o których SUV-y w podwarszawskich garażach mogą tylko śnić, to… czemu nie?

Cena: od 214 990 zł
Moc testowanego egzemplarza: 190 KM
Napęd: Na obie osie

 

[Best_Wordpress_Gallery id=”12″ gal_title=”Pajero_galeria”]

 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *